18. Freja
W związku z niedawno podjętą przeze mnie współpracą z wydawnictwa Jaguar, zostałam ostatnio zasypana wręcz stosem książek do recenzji. Ale jako że czasu niewiele a książek dużo, trzeba było się za coś zabrać i tak oto mój wybór padł na "Freję", która wpadła w moje rączki po powrocie z obozu i niemal natychmiast, zaintrygowana opisem zabrałam się za lekturę.
Książka przedstawia historię nordyckiej bogini miłości i wojny, tytułowej Freji, która pragnąc spokojnego życia i wiedząc że era jej świetności już dawno przeminęła, z własnej woli żyje przez wiele lat w szpitalu psychiatrycznym, ukrywając się w nim jako Sara. Nie liczy na zdobycie rzeszy wyznawców i specjalnie jej na tym nie zależy. Najważniejszy jest dla niej spokój i anonimowość. Wszystko się jednak zmienia, gdy pojawia się tajemniczy Garen, który zna jej tajemnice i nie zawaha się przed niczym, byle tylko wykonać powierzone mu zadanie. Freja jest zmuszona uciec ze szpitala i spróbować na nowo odnaleźć się w świecie, który w ostatnich latach bardzo się zmienił. Wciąż jednak ściga ją tajemnicza organizacja, która pragnie zwerbować boginię w swoje szeregi. Pytanie tylko, czy kobieta się na to zgodzi, czy może jednak przebudzi się w niej wewnętrzna walkiria i postanowi walczyć.
Tym, co zachwyciło mnie w pierwszej kolejności, gdy sięgnęłam po te książkę, była okładka. Piękna, barwna i przyciągająca wzrok od pierwszej chwili. A jako, że była to książka recenzencka, tym więcej miałam zapału by ją przeczytać. I muszę przyznać, że po pierwszych stronach niezbyt wiedziałam, co mam o tej książce myśleć. Już na samym początki, pierwszym co nasunęło mi się na myśl był "Percy Jackson". Podobny humor i podobna tematyka. I niestety w tym przypadku owa wtórność była drażniąca, ponieważ liczyłam, iż autor nie będzie powielał tylu schematów. Z czasem jednak autor mile mnie zaskoczył, wprowadzając kilka niespodziewanych zwrotów akcji, które sprawiły, że niesamowicie wciągnęłam się w tą pozycję. Potem jednak czekało mnie przykre zaskoczenie, jakim było zakończenie powieści, które najzwyczajniej w świecie, było po prostu nudne i przez ostatnie strony ledwo przebrnęłam. I choć zakończenie pozostawia całą fabułę pod znakiem zapytania, dając czytelnikowi znać, że może spodziewać się kolejnego tomu, ja osobiście nie czuję żadnego dreszczyku podekscytowania na myśl o kolejnym tomie. Jest to z pewnością spowodowane, przewidywalnym zakończeniem pozycji i braku tego dreszczyku emocji, który wprowadziłby nam gwałtowny zwrot akcji, sprawiając, że czytelnik wprost nie mógłby się doczekać następnego tomu.
Mówiąc o tej książce, nie mogłabym nie zwrócić uwagi na różnorodnych bohaterów i tu należą się autorowi olbrzymie gratulacje, wykorzystał bowiem wiedzę o wielu boskich istotach z niemal każdego możliwego rejonu świata, a to wymaga ogromnego nakładu pracy, co z pewnością doceniam. Ilość wierzeń z różnych kręgów kultury i istota wiary jaką stworzył są niezwykłe i sprawiają, że książka okazuje się być naprawdę dobrą lekturą. A w tym wszystkim mamy sporą gamę bohaterów, w tym bogów, którzy zachowuję się jak rodem z mitologii. "Dajcie mi ofiarę, wierzcie we mnie i oddawajcie mi cześć, a ja będę wami rządził". Dosłownie. Oczywiście wszyscy mają własne charaktery, ale łączy ich ta jakże charakterystyczna boska pycha i uwielbienie do samych siebie. Ale nie tylko bogowie zostali fantastycznie wykreowani. Każdy z bohaterów ma w sobie coś charakterystycznego, co sprawia, że czytelnik odczuwa całą gamę emocji, mając z nimi styczność i potrafi zrozumieć ich postępowanie niezależnie czy należą do grupy dobrych, czy złych.
"Freja", to z pewnością lekka i przyjemna młodzieżówka, z gamą ciekawych i sympatycznych postaci, jednak nie wyróżniająca się niczym na tak obecnie zróżnicowanym rynku książkowym. Jeśli chcecie przeczytać tą książkę, nie odradzam, jednak moim zdaniem znajdą się lepsze powieści w tej tematyce i z tego gatunku i szkoda tracić czas na kolejną przeciętną lekturę, jeśli w zamian można sięgnąć po coś dużo lepszego, co sprawi nam więcej przyjemności.
Książka przedstawia historię nordyckiej bogini miłości i wojny, tytułowej Freji, która pragnąc spokojnego życia i wiedząc że era jej świetności już dawno przeminęła, z własnej woli żyje przez wiele lat w szpitalu psychiatrycznym, ukrywając się w nim jako Sara. Nie liczy na zdobycie rzeszy wyznawców i specjalnie jej na tym nie zależy. Najważniejszy jest dla niej spokój i anonimowość. Wszystko się jednak zmienia, gdy pojawia się tajemniczy Garen, który zna jej tajemnice i nie zawaha się przed niczym, byle tylko wykonać powierzone mu zadanie. Freja jest zmuszona uciec ze szpitala i spróbować na nowo odnaleźć się w świecie, który w ostatnich latach bardzo się zmienił. Wciąż jednak ściga ją tajemnicza organizacja, która pragnie zwerbować boginię w swoje szeregi. Pytanie tylko, czy kobieta się na to zgodzi, czy może jednak przebudzi się w niej wewnętrzna walkiria i postanowi walczyć.
Tym, co zachwyciło mnie w pierwszej kolejności, gdy sięgnęłam po te książkę, była okładka. Piękna, barwna i przyciągająca wzrok od pierwszej chwili. A jako, że była to książka recenzencka, tym więcej miałam zapału by ją przeczytać. I muszę przyznać, że po pierwszych stronach niezbyt wiedziałam, co mam o tej książce myśleć. Już na samym początki, pierwszym co nasunęło mi się na myśl był "Percy Jackson". Podobny humor i podobna tematyka. I niestety w tym przypadku owa wtórność była drażniąca, ponieważ liczyłam, iż autor nie będzie powielał tylu schematów. Z czasem jednak autor mile mnie zaskoczył, wprowadzając kilka niespodziewanych zwrotów akcji, które sprawiły, że niesamowicie wciągnęłam się w tą pozycję. Potem jednak czekało mnie przykre zaskoczenie, jakim było zakończenie powieści, które najzwyczajniej w świecie, było po prostu nudne i przez ostatnie strony ledwo przebrnęłam. I choć zakończenie pozostawia całą fabułę pod znakiem zapytania, dając czytelnikowi znać, że może spodziewać się kolejnego tomu, ja osobiście nie czuję żadnego dreszczyku podekscytowania na myśl o kolejnym tomie. Jest to z pewnością spowodowane, przewidywalnym zakończeniem pozycji i braku tego dreszczyku emocji, który wprowadziłby nam gwałtowny zwrot akcji, sprawiając, że czytelnik wprost nie mógłby się doczekać następnego tomu.
Mówiąc o tej książce, nie mogłabym nie zwrócić uwagi na różnorodnych bohaterów i tu należą się autorowi olbrzymie gratulacje, wykorzystał bowiem wiedzę o wielu boskich istotach z niemal każdego możliwego rejonu świata, a to wymaga ogromnego nakładu pracy, co z pewnością doceniam. Ilość wierzeń z różnych kręgów kultury i istota wiary jaką stworzył są niezwykłe i sprawiają, że książka okazuje się być naprawdę dobrą lekturą. A w tym wszystkim mamy sporą gamę bohaterów, w tym bogów, którzy zachowuję się jak rodem z mitologii. "Dajcie mi ofiarę, wierzcie we mnie i oddawajcie mi cześć, a ja będę wami rządził". Dosłownie. Oczywiście wszyscy mają własne charaktery, ale łączy ich ta jakże charakterystyczna boska pycha i uwielbienie do samych siebie. Ale nie tylko bogowie zostali fantastycznie wykreowani. Każdy z bohaterów ma w sobie coś charakterystycznego, co sprawia, że czytelnik odczuwa całą gamę emocji, mając z nimi styczność i potrafi zrozumieć ich postępowanie niezależnie czy należą do grupy dobrych, czy złych.
"Freja", to z pewnością lekka i przyjemna młodzieżówka, z gamą ciekawych i sympatycznych postaci, jednak nie wyróżniająca się niczym na tak obecnie zróżnicowanym rynku książkowym. Jeśli chcecie przeczytać tą książkę, nie odradzam, jednak moim zdaniem znajdą się lepsze powieści w tej tematyce i z tego gatunku i szkoda tracić czas na kolejną przeciętną lekturę, jeśli w zamian można sięgnąć po coś dużo lepszego, co sprawi nam więcej przyjemności.
Autor: Matthew Laurence
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 360
Ocena: 5/10
Może się na nią skuszę jak uporam się z przygotowanym stosikiem :D
OdpowiedzUsuńL.
P.S. Na moim blogu nominowałam Cię do TAGu, więc zerknij jak znajdziesz chwilę!