40. Arlo Finch i Dolina ognia
Witajcie czytelnicy! Dzisiaj ponownie przychodzę do was z książką recenzencką, z którą miałam przyjemność się zapoznać dzięki uprzejmości wydawnictwa Jaguar, czyli "Arlo Finch i Dolina ognia". Przyznam, że opis mnie mocno zaciekawił i skojarzył mi się od samego początku z moją ulubioną kreskówką, czyli "Gravity Falls", w książkowej wersji, dlatego z ogromną chęcią bardzo szybko zabrałam się za lekturę.
Arlo Finch razem ze starszą siostrą i matką podróżują po całym kraju próbując znaleźć miejsce, w którym mogliby zatrzymać się na stałe. Po dłuższym czasie trafiają w końcu do Pine Mountane, niewielkiego miasteczka w górach, gdzie znalezienie zasięgu graniczy niemal z cudem. Zamieszkują razem z wujem, w zrujnowanej chałupie i starają się przyzwyczaić po raz kolejny do nowego życia. I wszystko wydawałoby się jak najbardziej w porządku, gdyby nie duchy stające na drodze Arlo, próbując go zabić. Pytanie tylko brzmi, dlaczego...
Jak głosi nam sama okładka "Arlo Finch i Dolina ognia", to pozycja idealna dla fanów "Baśnioboru" i serialu "Stranger Things", ale po przeczytaniu opisu, mnie przyszło do głowy porównanie do jeszcze czego innego, a mianowicie bajki "Gravity Falls", znanej może bardziej pod nazwą "Wodogrzmoty małe", miałam więc do tej pozycji pewne wymagania, jako że jestem fanką, każdej z wymienionych powyżej pozycji, szczególnie Wodogrzmotów. I przyznam niestety, że już na samym początku przeżyłam swego rodzaju, okrutne rozczarowanie, wywołane głownie przez język, którym posługuje się autor, a który jest bardzo prosty i pozbawiony większej ilości opisów. Już z tych pierwszych stron widać, że pozycja ta jest skierowana do młodszego czytelnika.Widzimy to już po samym sposobie wydania pozycji, choćby przez dużą czcionkę, wykorzystywaną głównie w książkach właśnie dla młodszego czytelnika. Ale choć dokładnie w tamtym momencie, poczułam się mocno rozczarowana, dałam książce szansę i czytałam ją dalej.
I tym, co przede wszystkim zwraca uwagę w tej pozycji, jest niesamowita ilość magii i tajemnicy. Powoli wdrażałam się w ten świat, razem z głównym bohaterem i odkryłam, że ma w sobie naprawdę wiele magii, a wokół bohaterów zdarzają się niesamowite, przekraczające ludzką wyobraźnie zdarzenia. Arlo i jego przyjaciele stoją na rozdrożu ludzkiego i magicznego świata, ale to właśnie Arlo, jest najbardziej wyjątkowy z nich wszystkich.
Co do samych bohaterów, byli w porządku. Nie poczułam z nimi większej więzi, nie znienawidziłam ich. Byli mi niemal obojętni, a choć oczywiście sympatia do tych chętnych do działania dzieciaków, gdzieś się pojawiła, to jednak było to moim zdaniem za mało, by faktycznie w jakiś szczególny sposób się z nimi zżyć. I nad tym niesamowicie ubolewam, szczególnie że pomysł na tą opowieść był naprawdę bardzo dobry. Moje serce podbił szczególnie pomysł wykorzystania przez autora struktury harcerskiej i przedstawienie nam zastępu do którego trafił główny bohater, a choć ja sama osobiście, nigdy w harcerstwie nie byłam, podejrzewam, że czytelnicy z nim związani, poczują braterską więź z bohaterami tej książki i z uśmiechem będą czytać, jak ćwiczą, by zdobyć kolejne sprawności.
Jednak tak naprawdę, "Arlo Finch", choć niewątpliwie pełen magii, przekonał mnie do lektury następnego tomu, głównie przez niesamowitą ilość tajemnic i pytań, które pozostały w mojej głowie po lekturze pierwszej części, ponieważ tak naprawdę, nic się nie wyjaśniło! No dobrze, prawie nic. Ale przede wszystkim, zaintrygowało mnie zakończenie i pojawienie się nowej postaci, która zatrzęsła moim światem i sprawiła, że niemal natychmiast zapragnęłam sięgnąć po kolejny tom.
"Arlo Finch i Dolina Ognia", to z pewnością pozycja przyjemna i lekka, przy której miło spędza się wolną chwilę odrywając się od nudnej codzienności, jednak moim zdaniem, przeznaczona jest raczej dla młodszego czytelnika. Jeśli macie młodsze rodzeństwo albo kuzynów, którym chcecie sprezętować książkę, przy której będą się dobrze bawić, jest to z pewnością dobry wybór, jednak straszy czytelnik, może się rozczarować.
Arlo Finch razem ze starszą siostrą i matką podróżują po całym kraju próbując znaleźć miejsce, w którym mogliby zatrzymać się na stałe. Po dłuższym czasie trafiają w końcu do Pine Mountane, niewielkiego miasteczka w górach, gdzie znalezienie zasięgu graniczy niemal z cudem. Zamieszkują razem z wujem, w zrujnowanej chałupie i starają się przyzwyczaić po raz kolejny do nowego życia. I wszystko wydawałoby się jak najbardziej w porządku, gdyby nie duchy stające na drodze Arlo, próbując go zabić. Pytanie tylko brzmi, dlaczego...
Jak głosi nam sama okładka "Arlo Finch i Dolina ognia", to pozycja idealna dla fanów "Baśnioboru" i serialu "Stranger Things", ale po przeczytaniu opisu, mnie przyszło do głowy porównanie do jeszcze czego innego, a mianowicie bajki "Gravity Falls", znanej może bardziej pod nazwą "Wodogrzmoty małe", miałam więc do tej pozycji pewne wymagania, jako że jestem fanką, każdej z wymienionych powyżej pozycji, szczególnie Wodogrzmotów. I przyznam niestety, że już na samym początku przeżyłam swego rodzaju, okrutne rozczarowanie, wywołane głownie przez język, którym posługuje się autor, a który jest bardzo prosty i pozbawiony większej ilości opisów. Już z tych pierwszych stron widać, że pozycja ta jest skierowana do młodszego czytelnika.Widzimy to już po samym sposobie wydania pozycji, choćby przez dużą czcionkę, wykorzystywaną głównie w książkach właśnie dla młodszego czytelnika. Ale choć dokładnie w tamtym momencie, poczułam się mocno rozczarowana, dałam książce szansę i czytałam ją dalej.
I tym, co przede wszystkim zwraca uwagę w tej pozycji, jest niesamowita ilość magii i tajemnicy. Powoli wdrażałam się w ten świat, razem z głównym bohaterem i odkryłam, że ma w sobie naprawdę wiele magii, a wokół bohaterów zdarzają się niesamowite, przekraczające ludzką wyobraźnie zdarzenia. Arlo i jego przyjaciele stoją na rozdrożu ludzkiego i magicznego świata, ale to właśnie Arlo, jest najbardziej wyjątkowy z nich wszystkich.
Co do samych bohaterów, byli w porządku. Nie poczułam z nimi większej więzi, nie znienawidziłam ich. Byli mi niemal obojętni, a choć oczywiście sympatia do tych chętnych do działania dzieciaków, gdzieś się pojawiła, to jednak było to moim zdaniem za mało, by faktycznie w jakiś szczególny sposób się z nimi zżyć. I nad tym niesamowicie ubolewam, szczególnie że pomysł na tą opowieść był naprawdę bardzo dobry. Moje serce podbił szczególnie pomysł wykorzystania przez autora struktury harcerskiej i przedstawienie nam zastępu do którego trafił główny bohater, a choć ja sama osobiście, nigdy w harcerstwie nie byłam, podejrzewam, że czytelnicy z nim związani, poczują braterską więź z bohaterami tej książki i z uśmiechem będą czytać, jak ćwiczą, by zdobyć kolejne sprawności.
Jednak tak naprawdę, "Arlo Finch", choć niewątpliwie pełen magii, przekonał mnie do lektury następnego tomu, głównie przez niesamowitą ilość tajemnic i pytań, które pozostały w mojej głowie po lekturze pierwszej części, ponieważ tak naprawdę, nic się nie wyjaśniło! No dobrze, prawie nic. Ale przede wszystkim, zaintrygowało mnie zakończenie i pojawienie się nowej postaci, która zatrzęsła moim światem i sprawiła, że niemal natychmiast zapragnęłam sięgnąć po kolejny tom.
"Arlo Finch i Dolina Ognia", to z pewnością pozycja przyjemna i lekka, przy której miło spędza się wolną chwilę odrywając się od nudnej codzienności, jednak moim zdaniem, przeznaczona jest raczej dla młodszego czytelnika. Jeśli macie młodsze rodzeństwo albo kuzynów, którym chcecie sprezętować książkę, przy której będą się dobrze bawić, jest to z pewnością dobry wybór, jednak straszy czytelnik, może się rozczarować.
Autor: John August
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 340
Ocena: 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz