42. Papierowa księżniczka

Pierwszy raz o "Papierowej księżniczce" usłyszałam w recenzji Bestselerek, którym w ogóle nie podobała się ta pozycja. Ufając ich opinii, nie zamierzałam nawet sięgać po tą pozycję i przez długi czas, nawet nie miałam na to ochotę. Potem jednak pojawiły się Prezydenty rzucając hasło "Przeczytajmy coś złego". I tak oto, wybór padł na tę właśnie pozycję, za której lekturę szybko się wzięłyśmy.

Ella Harper to sierota, której matka zmarła z powodu nowotworu, a jej ojciec odszedł przed narodzinami córki. Dziewczyna pragnie się uczyć, wiedząc że to najlepszy sposób by w przyszłości znaleźć dobrą pracę i móc żyć na poziome, co na chwilę obecną nie jest dla niej możliwe. Pragnąc się utrzymać za wszelką cenę, zaczyna pracę jako striptizerka, dzięki czemu jest w stanie jakoś się utrzymać, mimo braku jakiegokolwiek opiekuna. Wszystko się jednak zmienia, gdy pewnego dnia w jej szkole pojawia się tajemniczy mężczyzna, przedstawiając się jako przyjaciel jej ojca i proponując jej życie, o którym nigdy nawet nie śmiała marzyć, a które może na zawsze odmienić jej świat.

Ta książka, będzie prawdopodobnie w moim odczuciu najbardziej kontrowersyjną pozycją, jaką przeczytałam w tym roku. Czemu? Cóż... Przede wszystkim zapewne dlatego, że zaczynając tą pozycję spodziewałam się po prostu koszmarnego gniota. Pojawił się jednak pewien problem, ponieważ kiedy podeszłam do tej pozycji w ten sposób, okazało się, że wcale nie była ona aż tak zła i samo to stwierdzenie wystarczy, żebym niemal spadła z fotela, bo wprost nie mogę w to uwierzyć. Ale mimo tego, że nie do końca wierzę we własne słowa, taka jest prawda, ponieważ mając do tej książki złe nastawienie, nie zwracałam uwagi na jej wady, a bardziej rzucały mi się w oczy zalety, których trochę się znalazło.

Więc na pierwszy rzut weźmy fabułę, która w sumie nie wyróżniała się niczym i zalatywała mi przeciętnym, nie wyróżniającym się niczym opowiadaniem z Wattpada. Ale czy była zła? No nie... Niekiedy absurdalna, owszem, a nawet wręcz po prostu głupia, czyli dokładnie taka, jak połowa wattpadowych historii. Ale tym co najbardziej mnie bolało w całej powieści, była głupota głównej bohaterki, której nie dało się zwyczajnie usprawiedliwić! Jej zachowanie często sprawiało, że wołałam o pomstę do nieba, ale rzecz ma się podobnie w przypadku pozostałych bohaterów, którzy wcale nie są od niej lepsi. Ilość absurdalnych scen, dialogów i zachowań bohaterów przyprawia o zawrót głowy, ale myślę, że wszystko co złe, powiedziały już BESTSELERKI, więc nie zamierzam się nad wadami zatrzymywać, ponieważ szkoda na to czasu zarówno waszego jak i mojego, więc spójrzmy może na tą pozycję nieco łaskawszym okiem.

Na pierwszy ogień weźmiemy Elle, która jak wspomniałam, irytowała mnie niebotyczną ilość razy, ale mimo wszystko poczułam do niej odrobinę sympatii. Może i większość czasu zachowywała się absurdalnie, ale w niektórych sytuacjach, była naprawdę rozsądną, zapobiegawczą i silną młodą kobietą, czym niesamowicie mnie zaskoczyła i dzięki czemu, zyskała odrobinę w moich oczach.

Kolejną perełką jest relacja, która z czasem nawiązuje się między naszą główną bohaterką, a rodziną Royalów, którzy choć z początku niechętni jej obecności, z biegiem czasu zaczynają traktować ją jak członka rodziny i ich młodszą siostrzyczkę, którą są gotowi bronić za wszelką cenę. Uwielbiam wszelakie relacje rodzeństwa przedstawiane w książkach i zawsze, gdy czytam o tym, jak rodzeństwo broni się wzajemnie, czuję jak roztapia mi się serce. I to mnie po prostu kupiło, bez względu na to, czy taki był zamysł autorki, czy też nie. Pod koniec lektury wręcz z wytęsknieniem czekałam na kolejne sceny Elli z "braćmi" i za każdym razem, mordka cieszyła mi się coraz bardziej.

Myślę, że w tym zestawieniu warto też z pewnością wspomnieć o zakończeniu, które z jednej strony rozłożyło mnie na łopatki swoją głupotą, jednak nie można mu zaprzeczyć, iż było zdecydowanie zaskakujące i może nawet w pewien sposób emocjonujące. Przyznam szczerze, że choć książkę przeczytałam już naprawdę dłuższy czas temu, wciąż nie jestem pewna jakie emocje wzbudziło we mnie to zakończenie. Z pewnością się go nie spodziewałam, co jest jak najbardziej na plus, ale jednak rozczarowałam się jego poziomem. A czy zachęciło mnie do sięgnięcia po następny tom? W pewnym stopniu, owszem, więc musiało coś w sobie mieć...

Czy polecam "Papierową księżniczkę"? Cóż... Raczej nie, bo faktycznie ta książka jest tak pełna różnego rodzaju absurdów i głupich zachowań bohaterów, że aż głowa mała, a same postaci bywają naprawdę koszmarnie irytujące. Prawdą jest jednak również, że z pewnością sięgnę w pewnym momencie po kolejne tomy tej powieści, ponieważ znalazłam w niej kilka drobnych smaczków, które mnie rozczuliły i sprawiły, że ta książka okazała się być dużo lepsza niż się tego początkowo spodziewałam i gdzieś podświadomie, na krańcu głowy słyszę cichą myśl która chciałaby przeczytać kolejny tom.

Autor: Erin Watt
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 368
Ocena: 3/10

Komentarze