"But today it's ok to be not ok" czyli podsumowanie Metafizycznie podejrzanego 2020 roku

Witajcie kochani! Od ostatniego podsumowania minął rok. Rok pełen wrażeń, który jednocześnie dłużył się i niemiłosiernie rozwlekał, a wszystko przez COVID i kwarantannę, przez którą prawie 10 miesięcy nie ruszaliśmy się z domu. To był ciężki czas, dla mnie mało obfity pod niemal każdym względem, choć też nie całkiem stracony.

Na początku roku pojechałam do mojej ulubionej Żaby i po raz pierwszy całkiem sama jechałam pociągiem do innego miasta. Może dla was to nic wielkiego, ale dla mnie była to jednak znacząca oznaka samodzielności. Potem wróciłam do domu, wyprawiłam urodziny, zrobiłam kilka naprawdę udanych sesji i się zaczęło. I trwa do dzisiaj, a ja nadal uważam, że te miesiące mogłam wykorzystać znacznie lepiej. Nie będę jednak narzekać, bo co było, to było i tego nie zmienię i mogę mieć wyłącznie nadzieję, że ten rok będzie dużo lepszy.

Jednym z najważniejszych dla mnie przeżyć w tym roku, było ukazanie się ostatnich odcinków mojego ulubionego serialu "Supernatural". Możecie uważać, że to głupie, ale przez te 15 sezonów i 7 lat oglądania, przywiązałam się do niego, jak do mało czego i świadomość tego, że to już jest koniec boli bardziej niż bym chciała, a jednocześnie ten ból, jest dokładnie tym czego potrzebowałam. Bo chciałam cierpieć. I tak się stało. Ale mimo tego, jestem nadzwyczaj usatysfakcjonowana, bo finał był dokładnie taki, jaki powinien być i ryczałam nad nim przez piekielnie długi czas, ale jestem wdzięczna za te łzy. Nie mogłabym ich nie uronić, nie po tym jak bardzo przywiązałam się do bohaterów i po tym ile z nimi przeżyłam. A choć naprawdę żałuję, że to już jest koniec, cieszę z tego jak wyglądał.

Kolejnym, nowym i niezwykle emocjonującym dla mnie wydarzeniem tego roku, był dla mnie mój debiut na youtubie, na kanale ... gdzie razem z Oskarem nagrywaliśmy wspólnie organizowany przez nas maraton czytelniczy. Nie popisałam się na nim czytelniczo, ale samo doświadczenie było z pewnością niesamowite i niezwykle ekscytujące, ale przede wszystkim miałam okazję dzięki temu spróbować czegoś nowego, nawet pomimo kwarantanny i wspominam to doświadczenie z ogromną radością.

No ale dobrze, sądzę że to najwyższy czas przejść w końcu do książek, jako że są głównym tematem tego bloga. W tym roku przeczytałam 38 książek, czyli o 4 mniej niż rok temu. Ostatnio mam wrażenie, że z roku na rok czytam co raz mniej i choć to jest w porządku, bo czytam dla przyjemności, to jednak wolałabym żeby tendencja była wzrastająca a nie malejąca. Mogę wiec mieć tylko nadzieję, że w przyszłym roku pójdzie mi lepiej. Recenzji napisałam jeszcze mniej, bo tylko 8, ale jakoś nie mam ostatnio czasu, a jak już go znajdę, to często wolę go poświęcić na coś innego niż pisanie recenzji, na czym niestety blog traci, ale postaram się poprawić w przyszłym roku.

A teraz w końcu przejdźmy do tego, co wszystkich interesuje chyba najbardziej, czyli do listy najlepszych i najgorszych książek. Niestety, jako że nie czytałam w tym roku dużo w obu kategoriach mam zaledwie po 4 pozycje, a to i tak raczej naciąganie, bo zwyczajnie większość przeczytanych pozycji to były przeciętniaki, a jak już czytałam coś dobrego, w większości przypadków były to reready, których nie zaliczam do tej listy.

A więc kontynuując tradycję kultywowaną od dwóch lat, zacznę od opowiedzenia o najgorszych książkach tego roku. Nie było ich bardzo dużo, a większość z nich, to tak naprawdę zwyczajne rozczarowania, niż naprawdę złe książki i być może komuś innemu się spodobają:

  1. "Grey" - Pozycja z którą męczyłam się od kilku lat i przez którą ostatecznie ledwo przebrnęłam. Właściwie to bardziej ją już nawet momentami przeglądałam niż naprawdę czytałam, ale jednak ją skończyłam i zapoznałam się z większą częścią jej treści, więc zaliczam ją jako zakończoną. A czemu znajduje się na pierwszym miejscu najgorszych książek? Nie dlatego, że to erotyk. Uwierzcie mi, że przeczytałam sporo naprawdę genialnych erotyków, ale Grey nawet się do nich nie umywa. Bo dla mnie to jest opowieść o człowieku chorym psychicznie, który nie robi nic żeby się wyleczyć, który ma manie prześladowcze i niezdrową potrzebę kontroli nie pozwalając bohaterce nawet kichnąć bez jego zgody. Ta książka nie broni się w żaden sposób. Ani bohaterami, językiem czy "fabułą", a sceny erotyczne nie miały w sobie nic, czym by mnie do siebie przyciągnęły. To była zwyczajnie, koszmarnie słaba książka i choć wiadomo, komuś innemu może by się spodobała, ja nie jestem z pewnością jedną z tych osób.

  2. "Sodomion" - Książkę tą czytałam niedawno w maratonie niedokończonych, a jej recenzja znajduje się już na blogu. Znalazła się w tym spisie prawdopodobnie przez fakt, że już dawno nie miałam do czynienia  tak nudną i nużącą fabułą, która w żaden sposób nie była w stanie mnie zaciekawić. Osobiście kocham opowiadania, ale te, zebrane w tym zbiorze, były nużące i nieciekawe i z pewnością nie będę ich nikomu polecać.

  3. "Perłowa dama" - Jak pewnie wiecie już po przeczytaniu "Króla kier" byłam raczej średnio nastawiona do kontynuacji, pozostawałam jednak ciekawa, jak wypadnie w moich oczach 2 tom i niestety, nie było lepiej niż w pierwszym. Wciąż nie czułam żadnej więzi z bohaterami, a całokształt wypadał w moich oczach dość banalnie i lektura przez większość czasu aż nazbyt mnie irytowała. Wiem, że seria "Circus lumos" ma swoich fanów, ja jednak do nich nie należę, a choć planuję lekturę ostatniego tomu, zrobię to wyłącznie przez ciekawość zakończenia, nie nastawiając się, że książka bardziej mi się spodoba.

  4. "Przebudzenie cz.1" - Ostatnią książką, którą wymienię w tym spisie jest 1 część "Przebudzenia", które miałam okazję czytać w ramach booktouru organizowanego przez autorkę. Nie wiem czy już to o mnie wiecie, ale bardzo chętnie sięgam po polskich autorów fantastyki szukając nieodkrytych perełek, które mnie zachwycą i miałam nadzieję, że ta pozycja będzie jedną z takich książek. Niestety okazał się, że jest zupełnie inaczej, bo choć pomysł na fabułę był całkiem ciekawy, nie było w nim nic świeżego i co gorsza, nadzwyczaj przewidywalnego, a choć powieść była dobrze napisana, ilość opisów i niepotrzebne rozwlekanie akcji, które nic nie wnosiło, zmęczyło nawet mnie.


No dobrze, więc skoro już trochę ponarzekałam, to chyba w końcu poram się pozachwycać nad perełkami, które przeczytałam w tym roku:

  1. "The Infinite noise" - Czyli książka, którą kupiłam przez podcast "The bright sessions" i która skradła moje serce. Dotychczas  nie wiedziałam, że brakowało mi czegoś w życiu, ale po lekturze tej pozycji to odkryłam, ponieważ po wielu latach w końcu to odnalazłam. Wiarę w miłość, szczerą i prawdziwą, która do tej pory wydawała mi się filmowym i książkowym wymysłem, ale teraz uwierzyłam, że istnienie naprawdę.

  2. "Księga wyzwań Dasha i Lily" - Pozycja którą skończyłam czytać pierwszego dnia tego roku, a która totalnie mnie kupiła. Polowałam na tą pozycję przez dobre 3 lata i z każdym rokiem moje oczekiwania rosły, a kiedy w końcu ją przeczytałam, nie dość że się nie zawiodłam, to jeszcze przerosła moje oczekiwania. Naprawdę, nie mogłam prosić o lepszą świąteczną lekturę, która równie gwałtownie skradłaby mi serce.

  3. "Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości" - Sięgnęłam po ten tytuł, znając już inny reportaż tej autorki, który swoją drogą znalazł się w najlepszych książkach 2019 roku, oraz zainteresowana tematem i jeszcze tego samego dnia, którego zaczęłam słuchać audiobooka, również skończyłam. Niezwykle interesujący, rzetelny, ale przede wszystkim brutalnie prawdziwy, zaskoczył mnie i poruszył i sprawił, że odkąd go przesłuchałam, wciąż nie mogę o nim zapomnieć.

  4. "Front burzowy" - Ta książka znalazła się tutaj głównie dlatego, że odkryłam ją przez zupełny przypadek poszukując czegoś, czego dobrze słuchałoby się w czasie biegania. Wychodziłam już w domu i wybrałam pierwszą pozycję, która trafiła mi pod rękę i tak oto natrafiłam na 1 tom "Akt Dresdena", które mnie wprost oczarowały. Już dawno, żadna książka nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie, jak ta, dlatego musiałam ją tutaj umieścić, bo choć nie jest to mistrzostwo, jest w tej serii jednak coś takiego, że przyciągnęła mnie od pierwszych minut i wiem, że z pewnością na jednym tomie moja przygoda z Harrym Dresdenem się nie skończy.

A skoro już robię podsumowanie 2020 roku, wypadałoby skonfrontować się z listą 20 książek, które chciałam w tym roku przeczytać i aż głupio się przyznać, ale udało mi się przeczytać zaledwie 2 pozycje! A są to "Perłowa dama" i "The foxhole courte", swoją drogą chyba najbardziej dezorientująca książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam i absolutnie tego nie żałuję, bo byłą z pewnością ciekawym doświadczeniem. Mimo tak słabego wyniku, a może właśnie dzięki niemu, postanowiłam stworzyć również listę na nadchodzący rok, mając nadzieję, że tym razem pójdzie mi lepiej niż w tym roku.

I to by było na tyle. 2020 był z pewnością interesującym rokiem, ale cieszę się, że już dobiega końca i nie mogę się doczekać, co też przyniesie nam 2021. Mam nadzieję, że dla nas wszystkich ten nadchodzący rok, będzie lepszy niż poprzedni i już nie mogę się doczekać, kiedy za rok, spotkamy się w ponownym podsumowaniu. Szczęśliwego nowego roku i niech los, zawsze wam sprzyja!

Komentarze

Popularne posty